Mam 16 lat. Pochodzę z rodziny głęboko wierzącej i praktykującej. Od małego rodzice uczyli mnie zasad wiary, chodzenia do kościoła, modlitwy. Od 7 lat jestem ministrantem. Zawsze uważałem, że wierzę. Jednak moja wiara okazała się tylko i wyłącznie wiarą teoretyczną.
Do kościoła chodziłem, co niedzielę z przyzwyczajenia, tradycji i dlatego, że po prostu ‘’tak trzeba’’. Moi rodzice często powtarzali o czymś, co nazywali oazą, że jeździli na oazy, ale nigdy tak do końca nie wiedziałem, co mają na myśli. Pierwszy raz pojechałem na rekolekcje oazowe w 2002 roku. Było to dla mnie coś wspaniałego. Pierwszy raz wziąłem do rąk Pismo Św., codzienna Eucharystia, namiot spotkania. Wtedy dopiero zrozumiałem, że moje życie przed pojechaniem na rekolekcje to nie było to, co potrzeba. Właśnie wtedy zapragnąłem bliżej mojego Mistrza. Po powrocie ze Smolan pragnąłem czynić dobro, rozsiewać miłość do bliźniego, głosić chwałę Pana i brakowało mi częstej Eucharystii. Jednak po jakimś czasie „faza pooazowa” minęła. Wróciłem do szkoły i do szarej rzeczywistości.
Jednak w następne wakacje ponownie, z wielkim pragnieniem zmiany swego życia, pojechałem na oazę. Niestety te rekolekcje były inne. Przyjechało wiele osób, które chyba nie wiedziały, po co tam były. Ale to nie przeszkodziło mojemu rozwojowi duchowemu. Po przyjeździe do domu znowu ogarnęło mnie to, co po pierwszych rekolekcjach. Już wtedy próbowałem ewangelizować kumpli w szkole i dawać swoim postępowaniem świadectwo tego, że należę do Chrystusa. Jednak to nie potrwało długo. Moje ambicje przytłoczyły kpiny ze strony rówieśników. Jeszcze nie byłem gotowy, żeby sobie z tym poradzić. Od września zacząłem się formować w pobliskiej parafii, bo u mnie nie było Ruchu Światło-Życie. W poprzednie wakacje pojechałem na I stopień ONŻ. Te rekolekcje były całkowitym przełomem w moim rozwoju duchowym. Przyjąłem Chrystusa jako swojego Pana i Zbawiciela. Oddałem Mu się w całości. Powiedziałem: „Jezu teraz jestem w 100% Twój”. To było 30 czerwca o godzinie 20.16 Nigdy nie zapomnę tej chwili. To była najtrafniejsza decyzja, jak dotąd, w moim życiu. To był moment, w którym pierwszy raz byłem w pełni pewny, że Bóg istnieje i zawsze jest przy mnie. Dopiero od tego momentu mogę powiedzieć, że naprawdę wierzę, ponieważ dopiero wtedy pierwszy raz poczułem na własnej skórze, obecność Chrystusa. Do dnia dzisiejszego każda moja decyzja, każda sytuacja w moim życiu jest nie tylko moją decyzją, ale jest skonsultowana z Nim. Teraz już nie mam obaw, że ktoś mnie wyśmieje przez to, że nie ukrywam swoich poglądów, przez to, że nie piję (9 lipca podpisałem krucjatę kandydacką), bo przecież Pan powiedział: „Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwe wszystko złe na was” (Mt 5,11). Od jakiegoś czasu widzę, że nawet osoby, które kiedyś wyśmiewały się z mojej wiary to teraz szanują ją i jestem szczęśliwy, że nie zaprzestałem dziełu ewangelizacji w chwilach słabości. Moim ulubionym fragmentem z Pisma św., który doskonale odzwierciedla moje myślenie jest Rz 8,31 „Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?”…
Osoba, która obecny kształt
swojego życia zawdzięcza
Ruchowi Światło-Życie <><
|